„W Rosji piją i kradną... W
USA największy debil zostanie managerem ... a w Chinach jest duża
dyscyplina", czyli praca za granicą widziana oczami wybitnej polskiej
specjalistki.
Julia i Karolina: Pani Ewo, czy mogłaby
Pani powiedzieć czym się zajmuje na co dzień?
Ewa
Czyż : Zajmuje się logistyką w różnych firmach motoryzacyjnych.
JK: Pracuje Pani tylko w Polsce czy
też za granicą?
EC:
Pracuję głównie za granicą, w Europie,
Azji, USA.
JK:
Które kraje Pani odwiedziła?
EC:
Zawodowo: Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Włochy, Rosję, Hiszpanię,
Portugalię, Norwegię, Indie, Malezję, Chiny, USA.
JK: Jak się Pani czuje jako kobieta w
branży motoryzacyjnej, ułatwia to Pani pracę?
EC: Nie
zawsze. W zależności od kraju, podejście do kobiet jest różne. Najgorzej jest w
Rosji, Niemczech, Polsce, Wielkiej Brytanii. W miarę łatwo jest w krajach
azjatyckich, gdzie status kobiet jest w miarę wysoki. W Europie przyjaznym
krajem dla kobiet jest Skandynawia i Francja. Ale to zawsze wszystko zależy od
ludzi, z którymi się bezpośrednio pracuje.
Zazwyczaj trzeba udowodnić 2 razy więcej, że jest się dobrym niż gdyby było
się mężczyzną. Niestety najwięcej kłód pod nogi podrzucają mi same kobiety.
JK: Ile czasu zazwyczaj trwa kontrakt
w danym kraju?
EC: Od
czterech miesięcy do półtora roku.
JK: Jakie jest podejście ludzi do
pracy w Polsce a jakie za granicą?
EC: Różne,
w zależności od kraju..... W Rosji piją i kradną, i przychodzą na kacu do
roboty. Jedyni solidni pracownicy to muzułmanie z byłych republik azjatyckich.
Bo muzułmanie nie piją alkoholu. W USA największy debil zostanie managerem,
jeżeli ma dobre gadanie. Jest duża presja na jakąkolwiek dyskryminację i
praktycznie nie można w ogóle żartować. Jest dużo analfabetów, ale przy
zatrudnianiu nie można im zrobić testu na czytanie, bo to będzie dyskryminacja.
Za to robi się każdemu testy na wykrycie
narkotyków. W Skandynawii bardzo się ceni prywatny czas pracownika i jest nie do
pomyślenia, żeby ktokolwiek zostawał po godzinach, a tym bardziej za darmo.
Wszyscy kończą pracę o godzinie szesnastej, najpóźniej o siedemnastej.
Atmosfera w pracy jest bardzo przyjazna i każdy jest pomocny drugiemu. We Francji
i Włoszech wszyscy się „mitingują” przez 60% czasu, następne 20% czasu
przeznacza się na posiłki albo picie kawy, a potem nerwowo wszyscy się ze sobą
kłócą. W Chinach jest duża dyscyplina pracy, do tej pory pyta się cały kolektyw
o zgodę na małżeństwo. Wszyscy pracują jak mróweczki. Chińczycy uwielbiają hazard
i na przykład w moim zakładzie był zakaz grania w karty, bo chłopaków nosiło i
potem się bili. Jest zwyczaj, że raz czy dwa razy w miesiącu cały dział idzie
na kolację czy lunch w sobotę. W dobrym tonie jest się spić totalnie. W Malezji
są 3 grupy narodowościowe: Malaje, Chińczycy i Tamilowie. Malaje mają
uprzywilejowaną pozycję zagwarantowaną lokalnym prawem, więc się opieprzają na
maksa. Nie można ich wyrzucić dyscyplinarnie z pracy, są leniwi i pół dnia spędzają w pokoju modlitw.
W każdym zakładzie musi być 1 pokój modlitw dla muzułmanów. Tzn. muszą być 2
pokoje: 1 dla mężczyzn, drugi dla kobiet. Jako nie-muzułmanka nie mogłam tam
wchodzić, ale i tak na zewnątrz było słychać jak chrapią. Pracowici są
Tamilowie i Chińczycy. Z racji różnych restrykcji religijnych w lodówkach w
biurze można trzymać tylko jedzenie wegetariańskie. No bo jak Chińczyk
przyniesie wieprzowinę to obrazi Malaja muzułmanina, jak muzułmanin przyniesie
wołowinę to obrazi Tamila, który
zazwyczaj jest hindu...... W Indiach wszystko trwa 4 razy dłużej niż w jakichkolwiek
innych kraju. Ze względu na system kastowy, który oficjalnie jest zabroniony,
nie ma żadnego szacunku dla drugiego człowieka. Jest duża rotacja pracowników,
więc mało kto inwestuje w szkolenia i motywację dla pracowników. Jest ogromny
nacisk na cięcie kosztów, dlatego często zwalnia się ludzi jak tylko pojawi się
ktoś tańszy na horyzoncie. Korupcja jest ogromna. Jakość pracy i produktywność pracowników
jest praktycznie do bani.
JK: W którym kraju czuła się Pani
najlepiej?
EC: Francja,
Indie, Malezja, północne Włochy.
JK: Dlaczego akurat te kraje?
EC: Francja:
przyjazne podejście ludzi wobec mnie, piękny kraj, dobre jedzenie. Malezja: wysoki standard życia, bezpieczeństwo,
wspaniała lokalizacja dla dalszych weekendowych podróży, przyjaźni ludzie,
dobre jedzenie, możliwość komunikacji w języku angielskim. Indie:
wysoki status życia dla cudzoziemca, prywatnie: bardzo przyjaźni ludzi,
możliwość komunikacji w języku
angielskim, różnorodność kultur, bogate życie towarzyskie.Północne Włochy: mam dużo
znajomych, blisko gór, dobre jedzenie, przystojni mężczyźni (śmiech), możliwość komunikacji w języku włoskim.
JK: Przeszkadzała Pani kultura danego
kraju w pracy?
EC: Oczywiście!!!!!
W Indiach nie respektuje się umówionych godzin na spotkania, czasami czeka się
na szefostwo po 3-5 godzin, traci się zupełnie motywację. W Indiach i Chinach
strasznie się charka, hepie, można się czasami porzygać, ale jak jest ktoś na
wysokim stanowisku, to nie można nawet mu zwrócić uwagi. We Francji do szału doprowadza
ich panikarstwo, na każdy problem są obrażeni i oburzeni, ale po pracy do rany przyłóż. We Włoszech
przez wszystkie zebrania i kawki traci się czas do godz. 4. po południu, a potem wszyscy panikują i
krzyczą jeden na drugiego. W Niemczech
nie można nikogo w biurze zapytać o życie
prywatne (podróże, zakupy itp) bo to jest obraza, że się komuś przeszkadza w
pracy.
JK: Jak się Pani czuła jako
chrześcijanka w tamtych regionach?
EC: Jedyne
głupie uwagi na temat mojej religii miałam tylko i wyłącznie ze strony amerykańskich
i niemiecki protestantów i ateistów. Zazwyczaj cała reszta nie robiła z tego
problemów. Hindu prosili mnie o figurki Matki Boskiej, muzułmanie byli niezwykle
przyjaźni wobec mnie. Często jestem zapraszana na różne uroczystości rodzinne
lub religijne. Muszę być tylko odpowiednio ubrana w zależności do jakiej świątyni
będę wchodziła. Nikt nikogo do niczego nie zmusza.
JK: Podoba się Pani taki styl pracy?
(dlaczego)
EC: Bo
jestem sama dla siebie szefem. Dużo podróżuję i poznaję nowe miejsca.
JK: Czy w trakcie pracy poznaje Pani
nowych, ciekawych ludzi?
EC: Jak
najbardziej!!!! Spotykam tez debili i idiotów, którym najchętniej strzelałbym
kule w łeb.
JK: Utrzymuje Pani z nimi kontakt?
JK: Przypuszczam, że bardzo często
się Pani przeprowadza, nie jest to męczące?
EC: Praktyka
czyni mistrza (śmiech). Problem jest taki, że jak pakuję moje rzeczy to nigdy
nie wiem, co w rzeczywistości będę potrzebować na nowym miejscu. Najważniejsze
dla mnie to możliwość gotowania dla siebie. Po dwóch tygodniach jedzenia w restauracjach dostaję
szału.
JK: Jak wygląda taka przeprowadzka?
EC: Zazwyczaj
przez pierwsze dwa tygodnie mieszkam w
hotelu, w międzyczasie rozglądam się za mieszkaniem. Gusta lokalnego działu
personalnego, który jest odpowiedzialny za moją przeprowadzkę są zazwyczaj
bardzo dziwne. Pod tym względem odczuwam zawsze złośliwość, zazdrość i zawiść.
JK: Czy nie nasunęła się Pani
kiedykolwiek myśl, aby zostać na stałe w którymś z miejsc?
EC: Tak,
jak najbardziej, ale muszę mieć pewną prace na dobrych europejskich warunkach:
ubezpieczenie emerytalne i zdrowotne.
JK: Pani podróże wynikają tylko z
życia zawodowego czy też podróżuje Pani
prywatnie?
EC: W
każdym miejscu, w którym byłam zwiedzałam okolice bliższe i dalsze. Jedynym
krajem, gdzie nie podróżowałam to była Rosja. Miałam tak dość, że nie chciałam się użerać po pracy. Po paru wycieczkach
odpuściłam sobie też USA, bo wszędzie było jedno i to samo, nic ciekawego dla
kogoś, kto zwiedził Europę i Azję.
JK: Jakie są Pani pasje?
JK: Praca Panią całkowicie pochłania,
czy znajduje Pani czas na rozwijanie swych pasji ?
EC: Dużo
podróżuję i dużo gotuję, i robię dużo zdjęć. W każdym kraju staram się nauczyć
gotować lokalne potrawy, chodzę na rożne zajęcia gotowania, zwiedzam lokalne
rynki i poznaję lokalne składniki. Czasami zwiedzam lokalne miejsca czy zabytki
o 6 rano (przed pracą) albo o 8 wieczorem (po pracy). Często koledzy, z którymi podróżuję, zabraniają mi
jakiegokolwiek zwiedzania, bo to jest czas pracy a nie przyjemności. Na sztukę
brakuje mi jeszcze funduszy.
JK: Czy lubi Pani swoją pracę?
EC: Tak.
Ale jestem zmęczona, że nie mogę nic zaplanować w moim życiu.
Rozmawiały Julia Kania i Karolina
Witańska
0 komentarze:
Prześlij komentarz